Włochy: Bergamo, Mediolan, Lecco i jezioro Como czyli jedź, módl się i pomóż dopiąć się w dżinsy
We wrześniu postanowiłyśmy z przyjaciółką wybrać się na spontaniczną przygodę do Bergamo. Warunki były idealne - wylot z Poznania, urlop przyznany i tanie bilety lotnicze. Swoją włoską przygodę zaczęłyśmy w Bergamo, a to był dopiero pierwszy dzień naszego pięciodniowego wypadu. Po zameldowaniu w hotelu odwalone jak serialowa Emilly Cooper (chociaż było to wyzwanie mając ze sobą tylko mały plecak podręczny - damn you Raynair!) ruszyłyśmy w poszukiwaniu włoskiej kawiarni. W myśl zasady szczęśliwy człowiek to taki, który zaczyna dzień pyszną kawusią.
I tak dotarłyśmy do Bugan Coffee Lab, które jest jednym z tych miejsc, gdzie kawa smakuje nie tylko pysznie, ale można doprosić się o aparat słuchowy od głośnego Buongiorno! na wejściu. Po tym wiesz, że trafiłeś do dobrej włoskiej kawiarni. Zasiadłyśmy przy stoliku, zamawiając cappuccino, a potem przez chwilę dyskutowałyśmy o tym, kto ma lepszą piankę. Kiedy w końcu rozstrzygnęłyśmy naszą kawową wojnę, ruszyłyśmy na dalsze odkrywanie miasta. Pierwszym przystankiem była Katedra Bergamo. Cóż, nie jesteśmy superfanami kościołów, ale coś w tym miejscu nas urzekło. Może to ta ogromna, gotycka konstrukcja, która wyglądała jak coś wyjętego z filmu o średniowiecznych tajemnicach? Jedno jest pewne – Katedra zrobiła na nas wrażenie, a my czułyśmy się jak prawdziwe turystki, które w końcu „liznęły trochę kultury”.
Andiamo avanti! Czas na widoki! Wsiadłyśmy w kolejkę Funicolare Città Alta, która wywiozła nas na wzgórze z najlepszym widokiem na Bergamo. Zdecydowanie było warto! Z góry widać było całe Bergamo, w tym średniowieczne mury i urokliwe uliczki, które niemal prosiły się, by je sfotografować. Pierwsza linia kolejki (Città Alta) została uruchomiona w 1887 roku, a jej celem było połączenie dolnej części miasta (Città Bassa) z historyczną starówką (Città Alta). Funkcjonuje więc już od ponad 130 lat! Po chwili podziwiania panoramy miasta zaczęłyśmy się zastanawiać, czy może nie powinnyśmy przejść się po tych uroczych uliczkach, ale wtedy przypomniałyśmy sobie, że przecież miałyśmy tylko jeden dzień, a jedzenie też jest częścią zwiedzania, więc ruszyłyśmy w kierunku najbliższej restauracji. W końcu po to jedzie się do Włoch dla pizzy i makaronu ! A jeszcze lepiej ujęła to Julia Roberts w filmie Jedz, Módl się i Kochaj "Włochy mają pewną magię. Taką jak jedzenie. Może dlatego, że jedzenie to najpiękniejszy sposób, w jaki można powiedzieć 'kocham cię ", co prawda żaden pizzerman nie wyznał nam miłości ale na pewno z pasją i włożonym w swoją prace sercem, zaserwował nam najlepszą w mieście pizzę can taleggio.
Pizza con taleggio – W regionie Lombardii bardzo popularny jest ser taleggio – miękki, kremowy i aromatyczny ser, który świetnie pasuje do pizzy. Często podawany z dodatkami takimi jak gruszki, orzechy lub szynka parmeńska.
Bergamo, z jego klimatycznymi uliczkami, piękną architekturą i niepowtarzalnym stylem, okazało się być idealnym miejscem na bazę wypadową. Podróż do Mediolanu pociągiem zajęła nam godzinę. Wsiadłyśmy w wygodny pociąg, a widoki za oknem zmieniały się z każdą minutą, kiedy oddalałyśmy się od Bergamo. Przemierzaliśmy malownicze krajobrazy Lombardii, w których dominowały zielone pola i winnice, z rzadka przerywane niewielkimi miasteczkami.
W Mediolanie wysiadłyśmy na głównym dworcu, a miasto przywitało nas swoim zgiełkiem i elegancją. Udałyśmy się w stronę hostelu, aby zostawić ciążący nam balast, bez którego mogłybyśmy dumnie kroczyć chodnikami miasta nazywanego stolicą mody. Naszym pierwszym przystankiem była oczywiście słynna Duomo di Milano, katedra, która robi wrażenie nawet na najbardziej wymagających turystach. Trafiłyśmy akurat na dni kultury, więc miasto tętniło życiem. Bardzo sympatycznie, aczkolwiek tłum ludzi obijających o siebie jak sardynki w puszce, pchał nas w stronę Galleri Vittorio Emanuele II. I tak zaczynało padać, więc cieszyłyśmy się ze szklanego sufitu nad głową. Zaczęłyśmy przechadzkę wśród eleganckich butików, przystając co chwilę, by podziwiać nie tylko wystawy, ale i niesamowitą architekturę tej historycznej galerii.
W eleganckich sklepach i kawiarniach poczułyśmy się jak bohaterki filmu Ocean's Twelve”, przechadzając się po kamiennych podłogach, podtrzymywanych przez ogromne, szklane kopuły. Czułyśmy się tu trochę jak w muzeum, gdzie każda witryna sklepu była dziełem sztuki. Wśród rozmów turystów i szumów miasta, z każdą minutą coraz bardziej doceniałyśmy to, jak wyjątkowe jest to miasto – pełne historii, kultury, mody i sztuki. Tak minął nam dzień w Mediolanie. Zdecydowanie czekały nas jeszcze kolejne przygody i odkrycia. A może nawet więcej kawałków pizzy do spróbowania?
Trzeciego dnia naszych włoskich "wakacji" (choć to za dużo powiedziane, ale niech będzie), postanowiłyśmy uciec od zgiełku i szumu wielkiego miasta i udałyśmy się do malowniczej miejscowości Lecco. No dobra, może „udałyśmy się” to też trochę na wyrost, bo raczej próbowałyśmy. Najpierw zaczęłyśmy od zgubienia się na dworcu autobusowym. Nie mogłyśmy znaleźć autobusu, który miał nas zabrać do Lecco, więc przez 45 minut kręciłyśmy się tam i z powrotem, próbując znaleźć dobrego samarytanina, który zechciałby nas nakierować. I tak, między nieudanymi próbami porozumienia się z kierowcami i spoglądaniem po raz kolejny na cyfrową mapę, która teraz przypominała mi oblaną lekcje łaciny – zupełnie nie dało się odczytać lokalizacji przystanku, a znaki na ekranie nic nam nie mówiły, nasza cierpliwość i entuzjazm były na wyczerpaniu. Na szczęście w końcu pojawił się ktoś, kto wskazał nam drogę i zaraz po tym, jak znalazłyśmy właściwy autobus, poczułyśmy się, jakbyśmy właśnie odkryły nowy kontynent – przynajmniej pod względem naszej orientacji w terenie!
W końcu dotarłyśmy do Lecco i nagle zabrakło nam słów – poza jednym: „ale tu jest pięknie!” Widok jeziora, górskie krajobrazy i spokojna atmosfera miasta sprawiły, że wszystkie wcześniejsze trudności z transportem zniknęły w mgnieniu oka.
Ostatni dzień - wisienką na torcie naszego wyjazdu był pobyt w malowniczej miejscowości Varena. Zwiedziłyśmy Ville Monastero, gdzie czułyśmy się jak na kolejnym planie filmowym tym razem „Domu Gucci” (House of Gucci), którego kadry były kręcone nad jeziorem Como. To niesamowite uczucie, bo willa i jej przepiękne ogrody naprawdę wyglądały jak scenografia z tego hollywoodzkiego filmu, pełnego elegancji, mody i dramatyzmu.
Ciekawostką jest, iż miejsce, łączy historię z naturą – willa była nie tylko rezydencją, ale również ośrodkiem naukowym, a jej ogrody słyną z bogatej roślinności, w tym egzotycznych roślin, które rzadko można spotkać w innych częściach Włoch. Villa Monastero była również miejscem wielu spotkań i wydarzeń kulturalnych, co sprawia, że każdy zakątek tego miejsca ma swoją unikalną historię.
Jezioro Como jest jednym z największych jezior we Włoszech, a jego kształt przypomina literę Y. To jezioro o powierzchni około 146 km², które rozciąga się na północnym zachodzie Włoch, w Lombardii. Jego unikalny kształt, z trzema odgałęzieniami, sprawia, że jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych jezior w Europie.
Oto niektóre z najważniejszych miejscowości nad jeziorem Como:
- Como – Główne miasto nad jeziorem, stolica prowincji, znane z pięknych widoków, katedry i urokliwego centrum.
- Lecco – Miasto na wschodnim brzegu jeziora, z pięknym widokiem na góry i bogatą historią.
- Bellagio – Urocza miejscowość, często nazywana "perłą jeziora", znana z wąskich uliczek, pięknych willi i ogrodów.
- Varenna – Malownicza wioska położona na wschodnim brzegu jeziora, z wąskimi, kolorowymi uliczkami i wspaniałymi widokami.
- Menaggio – Miejscowość na zachodnim brzegu jeziora, popularna wśród turystów ze względu na piękne plaże i zabytki.
- Cernobbio – Położona blisko Como, znana z eleganckich willi, w tym znanej willi d'Este.
- Tremezzo – Miejscowość z pięknymi willami i ogrodami, w tym Willą Carlotta, znaną z ogrodów botanicznych.
Mimo to, dzień i tak był pełen niezapomnianych wrażeń, a piękno okolicy zrekompensowało nam brak rejsu. Zamiast zniechęcać się, postanowiłyśmy nie tracić czasu i ruszyłyśmy na aperola. Dzień zakończyłyśmy w restauracji La Cambusa, gdzie po chwili relaksu przy pysznym aperolu poczułyśmy się, jakbyśmy były częścią włoskiej sielanki. Wspaniała atmosfera, smaki, widok na jezioro i rozmowy – to był prawdziwy koniec perfekcyjnego dnia i jeszcze lepszy koniec naszej włoskiej przygody!
Komentarze
Prześlij komentarz