The S t o r y of my life - Noc, która mogła potoczyć się inaczej


Noc, której nie zapomnę – absurdalne zdarzenie, które wciąż wydaje mi się nierealne

    Czy kiedykolwiek zdarzyło się wam coś tak absurdalnego, że po całym zdarzeniu nie byliście w stanie tego pojąć? Coś, co wydaje się tak nierealne, że aż trudno uwierzyć, że to naprawdę miało miejsce? Tak właśnie było tamtej nocy. Zaczęło się całkiem zwyczajnie. Chciałam spędzić wieczór w spokoju, siedząc w piżamie, kiedy nagle otrzymałam wiadomość od kolegi:
- „Nie zamulaj, przyjdź na koncert!”. Koncert w mieście? To zawsze coś ciekawego, więc zgodziłam się. Ostatecznie to miasto i trzeba korzystać z życia, prawda? 
    Tak zaczęła się ta cała historia. Spotkałam znajomych, pogadaliśmy chwilę, a potem ruszyliśmy razem w miasto. Chodziliśmy bez celu, a rozmowy płynęły gładko. 
Constantin powiedział: „Nie ważne gdzie, byle razem”. I tak dotarliśmy na imprezę, gdzie spotkałam Chito i Lucasa – tych dwóch to moi niezastąpieni hiszpańscy muszkieterowie.         Impreza była jak każda inna, radosna, pełna energii. Wyszliśmy na chwilę na zewnątrz, bo w klubie było zbyt głośno. I wtedy zobaczyłam go – siedział na masce samochodu, uśmiechając się w naszą stronę. Co za typ! Niby nic wielkiego, ale coś mi w nim nie pasowało.
I wtedy padło to dziwne pytanie: „Zrobisz sobie ze mną zdjęcie?”
Myślałam, że to jakaś żartobliwa próba zaczepki , ale kompletnie zignorowałam mój instynkt i  to była zapowiedź czegoś zupełnie innego. 

    Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Czułam, jak ktoś mocno chwyta moją nogę, ściskając ją coraz mocniej. „To boli! Puść mnie! Chłopaki, pomóżcie!” – krzyczałam. Noga utknęła w jego ramionach, a on nie puszczał. Wydawał się zupełnie nie przejmować moimi błaganiami. Zaczęłam się szarpać, ale on nie odpuszczał. Krzyczał: „No money, no picture!”  Zdesperowana zdjęłam buta i kopnęłam go z całej siły. W końcu puścił mnie i  wyciągnął scyzoryk. Serce zaczęło mi bić w panice. Co się dzieje? Co teraz? W oczach miałam łzy, w uszach szum, a oddech stawał się coraz trudniejszy. „Tylko niech nikomu nic się nie stanie!” – modliłam się w myślach. Chito i Lucas szybko zareagowali, próbując obezwładnić go, a w końcu Chito powalił go na ziemię. W momencie, kiedy czułam, że zbliża się koniec tej koszmarnej sytuacji, poczułam, jak ktoś mnie łapie.


To był Lucas. „Uratowałeś mi życie !” – wykrztusiłam z trudem.
„Przestań płakać ” – odpowiedział z lekkim uśmiechem, który tylko dodał mi otuchy.
„Jesteś moim bohaterem ” – powiedziałam cicho, a on spojrzał na mnie i jedyne co powiedział ''Przestań i chodź się ze mną napić"


     Choć cała sytuacja skończyła się ostatecznie bez tragedii, to przeraża mnie to, co mogło się zdarzyć, a nie to, co się faktycznie stało. Moje serce wciąż bije szybciej na myśl o tym wieczorze, bo w jednej chwili całe moje życie mogło się zmienić. I choć teraz, patrząc na to z dystansu, wiem, że nie wszystko było takie, jak się wydawało, to dobrze, że ten wieczór skończył się tak, jak się skończył. Bez strat. Bez ofiar. To była lekcja życia, której nigdy nie zapomnę. Zwykły wieczór, który mógł przerodzić się w coś zupełnie innego. Ale na szczęście mam przy sobie ludzi, którzy potrafili zareagować na czas. I to oni sprawili, że udało mi się przejść przez ten koszmar bez większych konsekwencji. Czy faktycznie mam więcej szczęścia niż rozumu ?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włochy: Bergamo, Mediolan, Lecco i jezioro Como czyli jedź, módl się i pomóż dopiąć się w dżinsy

Majorka oh-oh-oh That's Mallorca 2024: Wyspa Słońca, Plaż i Grzybów

Majorka w Styczniu 2024- oh-oh-oh That's Mallorca