Erasmus –Let’s get this party started 2013


Od początku wyglądało na to,  że będzie ciekawie. W ogóle nie czułam, że wyjeżdżam na poł roku. Zdecydowanie cieszyłam się, ze wyjeżdżam z tego miasta które w piątek wieczór  scenerią przypomina „Silent Hill”. Każdy centymetr który oddalał mnie od tego umarłego miasta sprawiał ze rogal na twarzy się powiększał….. a później musieliśmy się wrócić, bo zapomniałam laptopa. Dobrze, ze w porę się zorientowałam. 
Na dworcu w Poznaniu, gdy podjechał  po nas autokar nadal nie czułam zdenerwowania.
Tak…podróż autokarem trwała 2 dni i dopiero we Francji, gdy zostałam wybudzona w środku nocy pojawiło się zaniepokojenie. Nasz kierowca wysadził nas na stacji i powiedział, żeby uważnie się przyglądać bo za 10 minut podjedzie autokar ,, Internorte” który zabierze nas do Hiszpanii. Taaa 10 minut…. czy godzina czekania ..co za różnica    ...taki tam mały poślizg na czasie i na marginesie autokar nie posiadał śladu napisu Internorte.
 Kiedy już wygodnie wyciągnęliśmy nogi i pozwoliliśmy sobie na sen, nagle uwaga uwaga ktoś nas budzi o 4 i krzyczy : - Polacas Polacas A Coruna!
W pierwszej chwili nie wiedziałyśmy o co mu chodzi. Czy to możliwe żebyśmy dotarły 18 godzin przed czasem? Błąd! Dobrze, ze dziewczyny trochę ogarniają hiszpański, okazało się, że czeka nas kolejna przesiadka. Cała organizacja to jakiś istny chaos. Tachać te wszystkie torby nie było łatwo, ale przynajmniej długo nie musiałyśmy szukać. Na szczęście to była ostatnia przesiadka. Pan kierowca dowiózł nas do samej  Coruny 

Welcome in the University A la Coruna

  Poszukiwanie mieszkania nie zajęło nam dużo czasu. Dodałam się do 5 grup  na Facebooku i napisałam, że 3 studentki z wymiany Erasmus poszukują mieszkania. Wiadomości same zaczęły napływać. Najbardziej spodobało nam się to mieszkanie:Po 2 właścicielka mówi biegle po angielsku. Jest jednak jedna rzecz, która nas rozczarowała, że zamiast 6 euro od osoby (tak jak to było ustalane) internet, jeśli chcemy, wyniesie nas 60 euro mies. Podziękowałyśmy, obecnie korzystamy  z kafejki internetowej 1,5h = 1euro, albo kradniemy neta z okolicznych knajpek . O uniwersytecie na obecna chwile nie za dużo mogę się wypowiedzieć, nie mamy jeszcze zajęć. Uczęszczamy na kurs j. galicyjskiego w prawdzie  bardziej powszechnym językiem jest tutaj hiszpański i w sumie zdecydowaliśmy się na udział w nim dlatego, że był darmowy, ale wcale nie żałujemy( mowie my, myślę : Ja, Beata i Ewa – moje współlokatorki- polki).  Możliwość poznania Jacomo, bezcenna.  


Wystarczy tylko spojrzeć na jego wyraz twarzy, już wiadomo, że przy nim nie będziemy się nudzić :)

You’re not “King” of the ring, You’re King of the drink



Jeśli mężczyzna sam oferuje, że z przyjemnością ugotuje dla Ciebie spaghetti I w dodatku jest Włochem nie wahaj się oddać mu kuchni w jego ręce. Nie mogłyśmy przestać się śmiać, gdy Jacomo i Matthias dla nas gotowali, a później tym bardziej kiedy wyciągnęli 2 butelki wina. Gra w „ repeat after me „ była świetnym pomysłem, ciekawe ze ludzie po alkoholu potrafią mówić w każdym języku.

Costa de Morte – Wybrzeże Śmierci

Costa de Morte, czyli „Wybrzeże Śmierci”, to jedno z najbardziej tajemniczych i fascynujących miejsc w Hiszpanii. Znajduje się w Galicji, w północno-zachodniej Hiszpanii, i przyciąga turystów swoją surową urodą oraz historią pełną mrocznych opowieści. Oto kilka ciekawostek, które warto poznać, planując wizytę w tym niezwykłym zakątku:

  1. Nazwa pełna dramatyzmu
    Nazwa „Wybrzeże Śmierci” nie jest przypadkowa. Wybrzeże to przez wieki było jednym z najtrudniejszych i najniebezpieczniejszych dla żeglugi odcinków w Europie, głównie z powodu licznych skał i gwałtownych zmian pogody. W przeszłości doszło tu do wielu katastrof morskich, stąd też pochodzi mroczny przydomek tego regionu.

  2. Skały i groźne rafy
    Wybrzeże Costa de Morte jest pełne zdradliwych skał i raf, które przez wieki stały się przyczyną wielu tragicznych wypadków morskich. Jednym z najbardziej znanych miejsc jest Faro de Finisterre – latarnia morska, która wskazuje na koniec znanego świata.

  3. Faro de Finisterre – koniec świata
    Faro de Finisterre, latarnia morska na końcu Wybrzeża Śmierci, przez wieki była jednym z najważniejszych punktów orientacyjnych dla żeglarzy. W średniowieczu uważano, że Finisterre to „koniec świata” – miejsce, w którym ląd spotyka się z morzem, a niebo łączy się z oceanem.

  4. Legenda o wrakach i skarbach
    Costa de Morte jest pełna morskich legend o skarbach zatonionych statków. Mówi się, że wiele z nich przewoziło cenne ładunki, które nigdy nie zostały odnalezione. Wciąż są poszukiwane przez śmiałków, którzy próbują odkryć tajemnice morskich głębin.

  5. Cmentarzysko statków
    Z powodu niebezpiecznych warunków morskich, Costa de Morte była nazywana „cmentarzem statków”. W XIX wieku nastąpiła tu seria tragicznych katastrof, które przyniosły śmierć wielu marynarzom. W niektórych miejscach do dzisiaj można zobaczyć wraki starych statków, które pozostały w tych niebezpiecznych wodach.

  6. Miejsca pełne historii i kultury
    Costa de Morte nie tylko jest pełna mrocznych historii, ale także stanowi bogaty region kulturowy. Znajdziesz tu urokliwe wioski rybackie, tradycyjne galeje, piękne plaże oraz przepiękne miejsca związane z kulturą celtycką. W okolicy znajdują się także liczne dolmeny, które przypominają o dawnych czasach.

  7. „Camino de Santiago”

    Costa de Morte jest także częścią szlaku pielgrzymkowego Camino de Santiago (Droga Świętego Jakuba). Pielgrzymi, którzy kończą swoją wędrówkę w Santiago de Compostela, często udają się na wybrzeże, by odwiedzić Faro de Finisterre i zakończyć swoją podróż w symboliczny sposób, w miejscu, które było kiedyś uważane za koniec świata.

Po kilku godzinach zwedzania cała grupa zaczęła odczuwać zmęczenie, ale z pomocą przyszła galicyjska gościnność i pyszne lokalne jedzenie, które oczywiście najpierw musieliśmy przygotować -Sami!

Ośmiornica dla Pani?

    To była prawdziwa uczta nie tylko dla podniebienia, ale i dla duszy! Nigdy nie przypuszczałam, że gotowanie może sprawić mi aż tyle radości. Byłyśmy pełne ekscytacji, nie wiedząc, czego się spodziewać, ale to, co się wydarzyło w tej kuchni, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania!  Zaczęłyśmy od pieczenia chleba – proste, prawda? Ale kto by pomyślał, że z każdą chwilą coraz bardziej wkręcimy się w ten proces! Moje umiejętności kulinarne zaskoczyły nie tylko mnie, ale i całą grupę. Było naprawdę świetnie, a zapach świeżo wypieczonego chleba roznosił się po całej sali, dając zapowiedź, jak wspaniała będzie reszta naszej kulinarnej przygody. Kolejnym krokiem były owoce morza – prawdziwa uczta smaków! Próbowaliśmy m.in. ośmiornicy, co nie było łatwym zadaniem, ale była pyszna. Smaki, które można znaleźć tylko w Hiszpanii, zaskoczyły nas swoją intensywnością i świeżością. Czułam się, jakbym miała okazję poznać prawdziwą, hiszpańską kuchnię w jej najczystszej postaci. Na końcu nadszedł czas na wspólną ucztę, która była wisienką na torcie całego doświadczenia. Wszystko, co przygotowałyśmy, było absolutnie pyszne! Świeży chleb, owoce morza, a do tego przyjacielska atmosfera – nie mogłam sobie wymarzyć lepszej końcówki dnia




Bieganie to wolność

Po ostatnim obżarstwie miałam wyrzuty sumienia, więc postanowiłam coś z tym zrobić – przetarłam „zakurzone” buty, włączyłam MP3 i ruszyłam na plażę.

Bieganie to dla mnie absolutna przyjemność. Uwielbiam, kiedy moje ciało dostaje zadanie wymagające intensywnego wysiłku. Czuję, jak moje mięśnie naprężają się, gotowe do przejścia na wyższe obroty. Z każdą kolejną sekundą, kiedy moje ciało jest rozgrzane, a bluzka przykleja się do ciała od potu, nie dbam już o nic, poza jednym – żeby nie wypaść z rytmu i dotrzeć do celu. Każdy krok to walka z własnymi granicami, ale też moment, który sprawia, że czuję się naprawdę żywa.  I choć zmęczenie zaczyna dawało się we znaki, maraton zakończyłam szybkim prysznicem i... zalewającą mnie satysfakcją. Żadne jedzenie nie daje takiej przyjemności, jak uczucie, gdy kończysz bieg i czujesz, że dałaś z siebie wszystko. To coś, czego nie da się kupić – trzeba to po prostu poczuć!  

Ocean, plaże i  bieganie – to mój sposób na osiąganie harmonii w ciele i umyśle.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Włochy: Bergamo, Mediolan, Lecco i jezioro Como czyli jedź, módl się i pomóż dopiąć się w dżinsy

Majorka oh-oh-oh That's Mallorca 2024: Wyspa Słońca, Plaż i Grzybów

Majorka w Styczniu 2024- oh-oh-oh That's Mallorca