Chorwacja: Kolejny dzień w podróży
Robiło się ciemno. Nie do końca wierzyłam w to, że Daniel faktycznie
po nas wróci.
Kasia za to zawsze optymistycznie nastawiona do życia nie miała co do
tego żadnych wątpliwości. Trzeba było zadecydować –zostajemy czy ruszamy dalej.... Miałyśmy numer Daniela więc wysłałyśmy mu smsa, odpisał "Yes I will come
for 30 min, just relax :) ". Hasło
"just relax" towarzyszyło nam już do końca tej wyprawy :) Daniel totalnie mnie zaskoczył! Nie dość, że po nas przyjechał po nas to
jeszcze zaproponował wycieczkę do Zadaru.
Najbardziej podobała mi się świecąca podłoga :D
Zadar to piękne miasto położone nad
Adriatykiem. W
lipcu Zadar przeżywa turystyczne oblężenie podczas festynu "Noc Pełni
Księżyca”" kiedy zabawa trwa do samego rana. Na promenadzie i w samym
mieście tysiące ludzi oddaje się słuchaniu koncertów i tańcowi w rytmie dobrej
muzyki. Świecąca podłoga to położona na kraju Riwy – nadmorskiego bulwaru – architekta Nicoli Bašicia "Pochwała Słońca" (Pozdrav Suncu).
"Morske Orgulje" są jedynym w swoim rodzaju cudem architektonicznym wybudowanym w podmorskiej części promenady. Fale morskie, przechodząc przez zanurzone w wodzie rury, tworzą
niezwykły dźwięk zwany "muzyką morską". Efekt zdecydowanie
zwielokrotniają przepływające obok Riwy promy. Im większy, tym wodna
symfonia bardziej uderza w crescendo.
Niebo było bezchmurne i widać było nawet najmniejsze gwiazdki.
Dziesiątki ludzi leżało na solarach wpatrując się w nocne niebo. Siedzieliśmy i relaxowaliśmy się przy dźwiękach " morskiej muzyki". Późno w nocy,) Daniel zgodnie z
obietnicą zabrał nas na stacje benzynową. I jemu i nam było bardzo smutno ze musimy się rozstać.
KIERUNEK PLITWICKIE JEZIORA
Po raz drugi na kartonie który trzymałyśmy pojawił się napis Plitwickie Jeziora. Tym razem już na pewno musiałyśmy tam dotrzeć. Była późna nocna godzina. Mijały nas samochody z rodzinami zapchane bagażami po brzegi. Jednak to wcale nie przeszkadzało ludziom żeby się na chwile zatrzymać i z nami pogadać. Czemu? Nie mam pojęcia. Z ciekawości albo dla urozmaicenia czasu. Nawet ci którzy jechać w zupełnie innym kierunku niż łapałyśmy stopa zatrzymywali się żeby dowiedzieć się kim jesteśmy i skąd się tam wzięłyśmy. Byłyśmy już trochę zmęczone ale było tak śmiesznie, ze nawet nie myślałyśmy o tym żeby rozbić namiot. Jechaliście może kiedyś Taxówą na stopa, bo my tak! Jakaś para postanowiła nas podwieźć do bramek na autostradę. Chłopak, który prowadził samochód przyznał nam się że to Taxi to rodzinny interes i że często podkrada auto i urywa się z dziewczyną na nocne przejażdżki.
Po tym jak dotarliśmy do auto banu postanowiłyśmy zrobić sobie przerwę
na spanie. Noc była
pogodna i ciepła więc bez sensu było rozkładać namiot. Wybrałyśmy
sobie miejsce na skarpie
porośniętej trawą zaraz koło budki strażników. Było światło. Były
kamery. Czułyśmy się bezpiecznie.
Wskoczyłyśmy tylko w śpiwory i przespałyśmy w nich jakieś
dwie godziny.
Miałam nastawiony budzik ale chyba trochę zaspałam (trochę
czyli jakąś godzinkę). Klaudia jednak pilnowała czasu jak w bazie wojskowej zrobiła mi natychmiastową
pobudkę. Ogarnęłam się i spakowałam w 15 sekund . Pobiegłyśmy w kierunku przejścia na autostradę. Byłam na
wpół przytomna. Nie wiedziałam już czy to mi się śni czy faktycznie wstałam. Po raz pierwszy
podczas tej podróży odczułam ze jestem zmęczona.
Złapałyśmy jakiegoś tira w ciągu paru minut i kiedy byłam już w szoferce całe zmęczenie i zaspanie mi przeszło. Najbardziej podobało nam się kiedy kierowca tira wyprzedzał jadące
przed nami samochody i klną po chorwacku i jeszcze się przy tym cieszył. Był
też inny zabawny moment. Jechałyśmy z nim już chyba z godzinę i ciągle przy tym ze sobą
rozmawiałyśmy. W pewnej chwili pan kierowca zaczął coś mówić bardzo poważnym, wściekłym tonem. Ewidentnie
miał o coś pretensje. Zrobiło mi się głupio, bo nie wiedziałam o co mu chodzi. Mówił po
chorwacku i to bardzo szybko. Siedziałam jak wryta i zapytałam Klaudii czemu się do mnie pruje - Ona wybuchnął śmiechem i powiedziała ,,Przecież on ma słuchawkę w uchu ".
Pan zawiózł nas praktycznie do samego celu. Musiał skręcić zaledwie
kilka kilometrów od Plitwicka.
Złapałyśmy następnie busa, który okazał się busem turystycznym.
Podobno przewoził ludzi do parku
narodowego za kasę. Nam jak zwykle się poszczęściło i przejechałyśmy
się za darmo. Na dodatek pan zadzwonił do centrali parku narodowego i zapowiedział że przybędą
tam takie dwie autostopowiczki z Polski i że będą mieć duże plecaki i mają nam pomóc
je jakoś schować żebyśmy mogły swobodnie zwiedzać park.
CEL ZDOBYTY !
O godzinie 7 rano byłyśmy na miejscu. Kupiłyśmy bilety za 100 kun
chorwackich (czyli 50zł polskich). Podsumowując w tamtym momencie moje wydatki mogę z czystym sumieniem
powiedzieć, że straciłam tylko 59 zł (bilet do parku +chleb + trzy wody mineralne +
baterie do latarki ). Całkiem nieźle. Schowałyśmy sobie plecaki do szafek które mogłyśmy zamknąć na kluczyk.
Nic nas to nie kosztowało co mnie bardzo uszczęśliwiło. Wszystko co niezbędne (woda, pieniądze,
jedzenie) spakowałyśmy do małego plecaka i ruszyłyśmy zobaczyć to o czym tak bardzo marzyłyśmy
odkąd wyjechałyśmy z domu. Bardzo chciałabym przedstawić w tym pamiętniku wszystko to co
zobaczyłam w parku narodowym, ale niestety tego się nie da opisać słowami. To trzeba zobaczyć.
Zdjęcia które zrobiłyśmy naszymi średniej jakości cyfrówkami i telefonami (bałam się zabrać lepszy
aparat) kompletnie nie oddają uroku tego miejsca. Więc nie będę się rozpisywać. Musicie jechać tam i
zobaczyć to na własne oczy !
W połowie dnia zrobiłyśmy sobie przerwę na drzemkę na trawie. Kiedy
się tam kładłyśmy byłyśmy same. Kiedy się obudziłyśmy... leżało koło nas kilkanaście osób. To
było na prawdę fajne uczucie, że ludzie podłapują takie pomysły. Leżały koło nas rodziny z dziećmi,
zakochane pary, a nawet starsi ludzie około siedemdziesiątego roku życia. Wtrącę tu taką małą ciekawostkę. Ludzie elfy. Nie mam pojęcia kim byli
ci ludzie.... ale to byli na serio ludzie elfy. Jak żywcem wyjęci z bajki. To jakaś subkultura, która chyba wcześniej umknęła mojej uwadze albo po
prostu jest kompletnie nie znana w Polsce. Ubrania wyglądały jakby sami je
zrobili. Niestety nie posiadamy zdjęć więc musicie użyć swojej wyobraźni ;)
Po odpoczynku postanowiłyśmy zwiedzać dalej. Nabrałyśmy energii i
zapału. Łażenie po górach spodobało mi się tak bardzo że już nawet nie zwracałam uwagi na to
dokąd idę.
Powoli zaczynało się ściemniać więc trzeba było się zwijać. Miałam
ochotę zostać nawet jeszcze jeden dzień. Miałyśmy problemy techniczne i aparat był na wyczerpaniu. W pewnym momencie wyłączył się na dobre. Spacerowałyśmy zafascynowane pięknymi widokami, ale i zawiedzione, że nie będziemy miły zdjęć na pamiątkę. Spróbowałyśmy przywrócić aparat do życia i udało się! Jakie było zdziwienie ludzi kiedy biegałyśmy od jednego miejsca do drugiego cały czas naciskając spust migawki.
Komentarze
Prześlij komentarz