Keep Calm and go to Africa !

Podróż do Maroko była istnym spełnieniem marzeń. Już przy okazji planowania mojego Erasmusa umieściłam Marrakesz na 1 miejscu . Wyczekiwałam paczki z Polski w , której znajdował się przewodnik po Maroko, paczka jednak nigdy nie dotarła do Coruny i musiałam zadowolić się informacjami z Internetu.Pustynia, wielbłądy, shisha, kolorowe lampy, miętowa herbata, tadżin , muzyka,kultura  - jeszcze żadne z miejsc w których byłam tak mnie nie pochłonęło.


Niemal w każdym miejscu w Maroku można zostać poczęstowanym herbata. Marokańczycy delektują się tym napojem , dlatego herbata bywa tu nazywana “ marokańską whisky”. Marokański ataj to  bardzo słodki napar z mieszanki mięty I zielonej herbaty. Napar nalewa się do niewielkich szklaneczek z dużej wysokości, dzięki czemu tworzy się pianka. Pianka jak się okazuje jest bardzo istotna, ponieważ to ona świadczy o jakości i o tym czy będzie dobra w smaku( tak twierdził Salman). Pomimo tego, że byłyśmy  z Beti  bardzo zmęczone daliśmy się wyciągnąć na Dżami al Fana (główny plac).

 Miałam wrażenie, że znajduje się na jakimś festynie, wszędzie stragany ze świeżymi owocami, uliczni artyści, zaklinacze węży, nie wiedziałam w która stronę obrócić głowę. Aparat oczywiście miałam zawsze ze sobą i co sek. robiłam zdjęcia, aż w końcu jeden pan zapytał czy przyjechałam z Chin.
Ja po prostu nie mogłam się powstrzymać

- Salman….
- Co tam ?
- Kurczę chyba przesadziłam....
- z …?
- Chciałam zrobić zdjęcie tym pięknym sukniom ślubnym, a sprzedawca zaczął się zakrywać , chyba  naruszyłam jego prywatność. Wiem, że jestem gościem w twoim kraju i nie chce żeby ludzie czuli się jak małpy w ZOO.
-Spokojnie, nie przejmuj się, są przyzwyczajeni do turystów

Zdjęcia są dla mnie bardzo ważne. Od momentu kiedy pojawiłam się  w Maroko chciałam zrobić zdjęcie muzułmańskiej kobiecie w jej  tradycyjnym stroju. Piękno i kobiecość ukryta pod długim kolorowym materiałem. Było to nie lada wyzwanie. Udało mi się to następnego dnia kiedy spacerowaliśmy w parku. Wypatrzyłam ją siedzącą na schodkach, pijącą herbatę, ale nie od razu zebrałam się na odwagę żeby podejść. W końcu Salman mnie przekonał
- “ Co ci szkodzi? Widzę, że zależy Ci na tym jednym zdjęciu po prostu idź I zapytaj najwyżej się nie zgodzi”
- „Hmm, Salman…a  powiedz mi w sumie to dlaczego one się tak ubierają? Przecież musi im być strasznie gorąco i wiesz zauważyłam, że nie wszystkie kobiety noszą ta długie szatę?

    Islam podkreśla, że pomiędzy mężczyzną a kobietą zawsze jest jakieś przyciąganie. Jeśli pożądanie to nie zostanie w żaden sposób okiełznane, jest duże prawdopodobieństwo, że dojdzie do złamania zasad moralnych. Sposób ubierania się muzułmanów uwzględnia różnice między płciami i ma chronić przed nawiązywaniem kontaktów pozamałżeńskich. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni, muszą przestrzegać zasad dotyczących ubioru oraz spuszczać wzrok podczas rozmowy z osobą odmiennej płci. Kontakt wzrokowy jest uznawany przez muzułmanów za prowokację.Nie muszę jednak mówić, że szanując zwyczaje kraju muzułmańskiego, należy przestrzegać sposobu ubierania się. Kobiety powinny zakrywać ramiona, unikać mini spódniczek i króciutkich spodenek, rezygnować z opalania się toples, a panowie zakładać dłuższe szorty. Większość ludzi uważa, że kobieta nosząca niqab by utrzymać dystans. I to działa, mnie również wydały się tajemnicze nieufne.
Co więcej nie wiedzą, że  sposób ubierania nie jest im narzucony. W większości to jak wyglądają to ich własny wybór. Na ulicach Marrakeszu w dalszym ciągu można spotkać wile kobiet które wyglądają jak powiedzmy  ninja, jednak młodzież powoli rezygnuje z kontynuowania tradycji i wiele młodych dziewcząt stawia na bardziej nowoczesny styl ubierania .

Jak już zrobiłam to zdjęcie to uwierzcie  cieszyłam się jak małe dziecko!Większość tych kobiet jest naprawdę mila. Pod tą całą osłoną kryła się  otwarta i przyjaźnie nastawiona do ludzi młoda kobieta. Nie miała nic przeciwko i nawet z chęcią pozowała do zdjęć.Dzień stal się jeszcze piękniejszy, a stragany jakby bardziej kolorowe.

Pobyt w Maroko traktowaliśmy trochę jak wakacje, w ogóle nie liczyliśmy się z czasem, wstawaliśmy kiedy chciałyśmy .Miałam jednak pewne plany, które chciałam zrealizować, dlatego 2 dnia udaliśmy się do miasta w poszukiwaniu atrakcyjnej oferty wycieczki na pustynie. Z mała pomocą Salmana wytargowaliśmy wycieczkę za 45 euro ( jedna noc na pustyni, wielbłądy I śniadanie)! To chyba najbardziej podobało mi się w Maroko nie ma nic czego nie możesz kupić po niższej cenie. Oczywiście potrzebowałam dnia wprawy by załapać te marketingowe chwyty. Tutaj w Marrakeszu lokalni wiedzą jak zarobić na turystach.Czasami kiedy chcą Ci coś sprzedać i w ostateczności nie zgadzają się na twoja cenę nie ma co panikować.Jeszcze dogonią Cię jak będziesz odchodzić, zgodzą się na Twoją cenę i poczęstują herbata. Czas uciekał więc opuściliśmy plac i  udaliśmy się do pałacu Dar Munabbi .


Przez chwile ujrzałam pałac jak z Baśni tysiąca i jednej nocy. Oczyma  wyobraźni widziałam bogatego sułtana, który oprowadza mnie po swoich komnatach. Spacerowaliśmy powoli podziwiając  architekturę  i rozmawiając na temat  muzułmańskiej religii.
Muzułmanin ma 5 obowiązków zwanych pięcioma filarami islamu :

1.    Wyznanie wiary (شهادة, szahada) – Oświadczam, że nie ma boga prócz Allaha, aMahomet (Muhammad) jest Jego prorokiem (arab. „Aszhadu an la ilaha illa Allah wa aszhadu anna Muhammadan abduhu wa rasuluhu”); (u większości szyitów także: Alij est przyjacielem Boga). Jest ona również aktem włączenia do wspólnoty muzułmańskiej i w razie przyjęcia islamu na łożu śmierci jest powszechnie uważana za warunek wystarczający do uznania za pełnoprawnego muzułmanina.
2.    Modlitwa (صلاة, salat) – odprawiana pięć razy dziennie, z twarzą zwróconą w stronę Mekki (do 627 roku w stronę Jerozolimy) – dzieci i osoby chore mogą odmawiać 3 razy dziennie.
3.    Jałmużna (زكاة, zakat) – określoną część swego majątku, nie dochodu (najczęściej 2,5%) muzułmanin ma obowiązek oddawać biednym. Uważana jest za jeden z pierwszych „nowoczesnych” podatków socjalnych, pobierany od określonego progu majątkowego.
4.    Post (صوم, saum) – w ciągu dziewiątego miesiąca roku muzułmańskiego (ramadanu), muzułmanie muszą powstrzymywać się od jedzenia i picia (nie dotyczy kobiet w ciąży lub karmiących, małych dzieci, osób ciężko chorych oraz odbywających długą i wyczerpującą podróż), a także palenia tytoniu od wschodu do zachodu słońca. Wahhabici unikają nawet przełykania śliny.
5.     Pielgrzymka do Mekki (حج, hadżdż) – muzułmanin musi ją odbyć przynajmniej raz w życiu, jeśli pozwala mu na to sytuacja materialna. Często na podróż składa się cała lokalna wspólnota lub rodzina, która deleguje jedną osobę. Niektóre autorytety religijne uważają, że w razie braku możliwości odbycia pielgrzymki do Mekki, można ją w pewien sposób zastąpić pielgrzymką do innego ważnego centrum islamu.

Następnie  udaliśmy się w stronę pałacu Al-Badi.

Kiedy tak całkowicie pochłonięta zdjęciami oddaliłam się od grupy moich znajomych wpadłam na policjanta. Zaczął zasypywać mnie pytaniami :

-   Skąd jesteś? Jestem tutaj sama? Kto jest Twoim opiekunem ?
Nic nie rozumiałam, ale na szczęście z pomocą przyszedł mi Salman.
 Rozmawiali przez chwile a gdy skończyli nadal miał jakaś taka gniewna minę.
-Czy coś się stało? Wszystko porządku ?
-Głupi policjant! Przyczepił się do tego, że paliłem w jego obecności papierosa. Wielki Pan Władza! Powiedział okaz mi trochę szacunku synu. Mogę pokazach mu szacunek jeśli on zrobi na mnie wrażenie swoja wiedza, a nie tym że jest policjantem.

Ostatnim miejscem do którego się udaliśmy był Menara Grden

W końcu mogłam pozwolić moim  nogom, żeby sobie troszkę odpoczęły.
Usiedliśmy na murku i podziwialiśmy zachód słońca. Było cudownie!

- Jakie to uczucie? -  Zapytał Salman
- Co masz na myśli?
-  No wiesz… jakie to uczucie kiedy spełniają się Twoje marzenia? :)
-  hm....  mam wtedy wrażenie, że  wszystko co przyjdzie mi do głowy  może stać się realne.
Kiedy jednak znajduję się w danym  miejscu, kiedy wiem że udało mi się osiągnąć swój cel  jestem trochę nieobecna, dopiero później gdy siedzę w domu i przeglądam zdjęcia myślę sobie ,, Kurde ale się działo! “.


Dzień 3      Kierunek Pustynia 

Poranek był ciężki - musiałyśmy wstać o 5 rano, ale wiedziałyśmy, że będzie warto :)   Przetarłyśmy więc oczy, wciągnęłyśmy dżinsy i ruszyłyśmy w stronę meczetu.
Wycieczka zawierała wizytę w Ait Benhaddou. Ufortyfikowana osada wpisana w 1987 na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To tutaj zostały kręcone  sceny do takich filmów jak : Gladiator , Kleopatra, Babel  czy Young Indiana Jones.


Łatwo się zgubić w tym pomarańczowo-brązowym labiryncie. Mi się  zdarzyło.  Eh... nie cierpię   wycieczek z przewodnikiem. Potrzebuję czasu żeby się zatrzymać , zrobić zdjęcie, nacieszyć oczy widokiem. Dlatego cala grupa musiała za mną czekać, ale jak się później okazało nie tylko za mną . Gino z Argentyny też lubił pakować się w kłopoty, bo niby dlaczego zadał się z nami troubelmakerami ?


TROUBELMAKERS
 Wszyscy byli głodni więc zatrzymaliśmy się na obiad. Mieliśmy godz. czasu wolnego.
Wszystkie restauracje miały bardzo wygórowane ceny, ale  Beti udało się wynegocjować obiad za 4 euro    ( jajecznica , sałatka i deser).
Kiedy już wygodnie usadowiliśmy się na słońcu, w zasięgu naszego wzroku pojawił się niebieski minibus
- Słuchajcie… czy to nie jest czasem nasz minibus ?
- Co Ty laska…przecież by bez nas nie odjechali


Czy na pewno ?
 Cala sytuacja wyglądała dość komicznie. Byliśmy tak głodni więc zaczęliśmy wpychać do ust gorącą jajecznice i  przegryzać zimną sałatką przy tym  ładując  trochę chleba i biec w stronę wyjścia. Bus wrócił po nas po  5 minutach.  Kierowca, który wcześniej przez całą drogę z nami żartował wyglądał jakby chciał nas udusić. I w ten oto sposób pozbyliśmy się naszych VIP-owskich miejsc na przodzie.

W sumie nie bardzo mnie to zmartwiło  kierowca zapierdzielał na zakrętach  80 km/h klaszcząc przy tym i wijąc się  jak uboga wersja Shakiry.
Po tym jak wszyscy nas znienawidzili przyszedł czas na – WIELBŁĄDY !

Uhu, ale fajnie!  wygląda i jest strasznie niewygodne ( ja przesunęłam się pupa na sam tył i nie odczuwałam wielkiego dyskomfortu). Miałam za to trochę ubaw  z lasek typy “dziunia na camelu”. Najpierw  podjarane -  blondi botoks, ciska foty a po 5 minutach płaczę, bo ją krocze obciera.

Jeśli chodzi o pustynne warunki - były bardzo cywilizowane : była toaleta, prysznic, światło i namiot w którym  można było podładować telefon.
  Trochę przeszkadzało mi towarzystwo osób, które tylko gapiły się w telefon i sprawdzały facebooka
Błagam ! Jesteście na pustyni ! w Maroko !   Dużo ludzi dałoby sobie rękę uciąć, by nie siedzieć w tym momencie przed komputerem. Widocznie nie wszyscy maja ochotę na prawdziwy kontakt z kulturą i drugim człowiekiem. I tak skończy się tym, że wstawią zdjęcia i będą opowiadali jak to było super i że jazda na wielbłądzie to sama przyjemność.

 Mi o wiele większa przyjemność sprawiło siedzenie przy ognisku i słuchanie muzyki i rozmowa. Sama nawet próbowałam grać na bębnach i nawet dobrze mi szło J
Wspaniała atmosfera , jednak kiedy ognisko zgasło i zrobiło się zimno ludzie uciekli do namiotów. Ja poszłam spać jako ostatnia , wciągnęła mnie rozmowa z moim nowym pustynnym przyjacielem Sabim. Zawinęłam się ok.2 opatuliłam się grubym kocem, zarzucałam kaptur na głowę i pozwoliłam by fala ciepła ogrzała moje ciało.
Wygrzałam się tak, że rano nie chciało mi się wstać z łóżka. Nawet gorąca  miętowa herbata nie była w stanie podnieść mnie na nogi. Wszystko co dobre jednak zawsze się kończy i trzeba było wracać. Jeśli chodzi o posiłek sytuacja z wczoraj się powtórzyła. Pomimo naszych niezadowolonych jęków kierowca nie ustąpił i znów zatrzymaliśmy się w strefie wysokich cen. My się jednak tak łatwo nie daliśmy. Tak wiec 3 upartych troubelmakerów   udało się wzdłuż drogi i tak trafiliśmy na  miłego mężczyznę sprzedającego gliniane garnki.

-,, Witam Pana. Zgodzi się pan przyjąć 3 turystów na obiad? Zapłacimy oczywiście”
Spojrzał na nas , uśmiechnął się szeroko i poprowadził do swej chatki.
Wykroczyliśmy do małego przedsionka, gdzie przy kuchence stała kobieta w długiej kwiaciastej spódnicy.
Już po chwili na stole leżał świeży chleb i oliwa.
- mmmm...Przepyszne !
- Sam piekłem :)
- Musze przyznać, że to zdecydowanie najlepsza restauracja na świecie

I na prawdę tak myślałam. Gościnność tych ludzi  chwyta za serce ! W dodatku  nie chcieli przyjąć od nas pieniędzy. Oczywiście zapłaciliśmy, a  kiedy już szliśmy w stronę busa gospodarz zatrzymał nas i wręczył małe kryształowe skały. Co za ludzie ! Sami nie mają za wiele, a jeszcze się podziela. Takich ludzi chce się po prostu przytulic i to właśnie zrobiłam. Minibus podwiózł nas pod sam dom. Byliśmy takie padnięte, że od razu położyliśmy się spać. Obudził nas dopiero głos Salmana :

- Hej śpiochy ! Wstawać ! Kolacja na stole stygnie!
Faktycznie jakiś orientalny zapach unosił się w powietrzu
- mmmm… ładnie pachnie ! Co to będzie ?
- Tadżin 

Tadżin

Najbardziej popularnym daniem w marokańskich restauracjach jest tadżin- mięso wołowe, drobiowe, jagnięcina lub baranina ( czasem tez ryby ) z warzywami( bakłażanami, papryką, pomidorami, ziemniakami) owocami oraz przyprawami i ziołami (natka pietruszki, liście kolendry) z dodatkiem oliwek, uprażonych migdałów, orzeszków pistacjowych czy piniowych.
Moim zdaniem takie jedzenie z jednego talerza jakoś lepiej smakuje i zbliża ludzi.




Od 11-12 grudnia w Maroko odbywał się World Cup, dlatego gdy udaliśmy się do miasta ludzie zachowywali się jakby przedawkowali LSD. Spacerujemy sobie chodnikiem a tu  nagle widzę jak mija nas samochód a jakiś facet klęczy na dachu  auta krzycząc w wniebogłosy. W sumie to nikt nie zwraca na niego uwagi.

-          Salman! Widziałeś to ?!
-          Welcome to Morocco :D

Od tamtej pory, gdy widziałyśmy z Beti coś szokującego, kończyło się to komentarzem    “ Welcome to Morocco ! “


           Następnego dnia nasi mężczyźni zaplanowali dla nas Tadzin w górach. No właśnie! A oto przepis jak zaimponować 2 dupencjom  w Maroko:

1.       Obudź je o 7 rano
2.        Jedz 3 taxówami (przesiadki) do miejsca docelowego
3.       Zmęcz je wspinaczka po górach
4.       Znajdź wodospad ( liczy się klimat )
5.       Rozpal ognisko
6.       Pozwól, żeby twój kumpel zgasił ognisko
7.       Spróbuj rozpalić je ponownie i zepsuj zapalniczkę
8.       Potłucz tadżin
9.       Zapomnij noża z domu, żeby nie było czym pokroić mięsa
10.   Pozwól dupom trochę zmarznąć ( w ten sposób sprawdzisz czy są wytrzymałe i  cierpliwe )
11.   Udaj się do najbliższego, czyli oddalonego o jakieś 30 min sklepu po zapalniczkę ( zapulsujesz pokazując, ze jesteś wysportowany i skacząc jak koza po górach)
Kiedy dupy już porzuciły wszelka nadzieje ….
12.   Zaskocz je !
13.   Rozpal ogień zepsuta zapalniczka 
14.   Ostatecznie udowodnij, że jesteś mężczyzną z krwi i  kości oraz, że jesteś w stanie przygotować danie które zaplanowałeś
15. Challenge accepted! Pyszny  tadżin w górach!

No dobra , na początku nie szło im za dobrze i w pewnym momencie myślałam nawet – Okeeej oni  są mili i chcieli zrobić dla nas kolacje i w ogóle … ale no niestety  zdarza się,  nie wypaliło. 
Jednak jak przystało na prawdziwego (upartego) samca, zawsze walczy do końca ! Jedzonko wyszło pyszne a Salman i spółka zdobyli  nasze uznanie.  Oczywiście nie chodzi o to żeby Twój facet był w 100% jak  Bear Grylls  ale nie zaszkodzi jeśli np. potrafi rozpalić ognisko, czy chociażby rozbić namiot.
Hm..... cóż jeszcze mogę dodać prócz tego, że to był wspaniale spędzony czas.....


 O! Czytałam gdzieś, że gwizd jest najbardziej znanym dźwiękiem wydawanym przez Marokańczyków i że można go usłyszeć niemal wszędzie i przypomniałam mi się taka sytuacja.

Codziennie rano budził nas gwizd i następujący  dźwięk:

- E! E! E!  
 I w kółko to samo E! E! E!  

Jakiś koleś buja się po osiedlu z taczką wydając przy tym ten jeden dźwięk. Jak się później okazało ten oto pan zbierał fanty ! Jeśli ktoś np. nie potrzebował części od roweru  usłyszawszy E! E! E!  znalazły nowego właściciela.




Maroko to zdecydowanie miejsce, które potrafi przytłoczyć swoimi intensywnymi wrażeniami. Kiedy pierwszy raz wkraczasz do tego kraju, wszystko wydaje się być jak z scenerii Aladyna: plus, zmysły są bombardowane na każdym kroku. Kolorowe budynki, intensywne zapachy przypraw, dźwięki ulicznych bazarów, a do tego to magiczne światło, które odbija się od piasku i sprawia, że każdy zakamarek wydaje się żywy. Miętowa herbata – ta słodka, aromatyczna, z odrobiną miodu – smakuje zupełnie inaczej niż w Europie, jakby miała w sobie całą moc tej kultury. To prawda, że picie jej w Maroku staje się doświadczeniem nie tylko smakowym, ale i kulturowym. Każdy łyk przypomina o historii, tradycji i gościnności, która jest tu wszechobecna. 
I miałam wrażenie, że w ciągu tego jednego dnia nauczyłam się więcej rzeczy niż przez cały rok !

Komentarze

  1. czaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaad!!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Włochy: Bergamo, Mediolan, Lecco i jezioro Como czyli jedź, módl się i pomóż dopiąć się w dżinsy

Majorka oh-oh-oh That's Mallorca 2024: Wyspa Słońca, Plaż i Grzybów

Majorka w Styczniu 2024- oh-oh-oh That's Mallorca