Autostopem do Paryża
A więc od początku...
Z powodu braku osób , które zgodziłyby się na ... udziału w mojej ekspedycji napisałam na Facbookowej grupie czy znajda się chętni i parę osób pisało ,ale za chwile odpisywali ze im jednak nie pasuje.W końcu znalazł się ochotnik , powiedział - ,,Pakuj sie .W ndz wyruszamy z Poznania "
Wyszło bardziej spontanicznie niż się spodziewałam , wszystko na ostatnia chwile ..pakowanie ..kupno mapy ,itd.
W Poznaniu stanęliśmy o 9 rano na poboczu i .... nie mogliśmy nic złapać przez 3 godz ... nie poddałam się , po prostu zaczęłam się zastanawiać czy ten pomysł nie jest głupi... czy naprawdę kierowcy wpuszczą obcych ludzi do samochodu ?!
Szczęście nam jednak dopisało... zabrała nas młoda para, która będąc w naszym wieku również próbowała takiego typu podróżowania....bardzo miło wspominali tydzień w Paryżu :)
Podwieźli nas w lepsze miejsce czyt . za bramkami, gdzie już po 5 min siedzieliśmy w samochodzie jadącym do Hamburga , byłoby fajnie gdyby nie fakt , że w samochodzie nie działała klimatyzacja i był okropny skwar.
Małżeństwo, które nas ze sobą zabrało było bardzo mile, zboczyli nawet z trasy o jakieś 60 km , na stacje benzynowa z której jak poradzili będziemy mogli szybko złapać stopa do Hanover. Na tej stacji wzięliśmy prysznic i .... zaczepił mnie jeden z pracowników tej stacji. Powiedział, że mnie kojarzy i czy miesiąc temu nie zatrzymywałam się na tej stacji ..Faktycznie! miesiąc temu byłam w Niemczech w pracy i zatrzymywałam się tutaj .Był bardzo miły przyniósł nam nektarynki i spytał czy nie chciałabym się czegoś napić.....a wydawało mi się, że już nie ma takich uprzejmych ludzi na świecie.
Kolejną ,,dobrą duszyczką " była - Kobieta (lat 42 ) z która bardzo łatwo nawiązałam kontakt, chętnie opowiadała o swoim życiu, pracy i zainteresowaniach.Jej hobby - robienie bransoletek z kolorowych koraliczków na rzemyku i z tego się utrzymuje. Kiedy mówiła w jej oczach tańczyły iskierki radości.To piękne kiedy twoja praca jest twoją pasją i daje Ci mnóstwo przyjemności :)
Dala mi nawet swoja wizytówkę http://www.perlendesherz.de/ strasznie mile ją wspominam . Podarowała mi jedną w prezencie i poczęstowała batonikami ...na stacji wysadziła nas ok 3 w nocy ...rozbiliśmy namiot i próbowałam zasnąć, ale nie mogłam ... gdy rano się obudziłam byłam cala obolała.Trochę trudno się wyspać gdy po pierwsze czujesz ten dreszczyk emocji ( robisz co chcesz, śpisz gdzie chcesz) a po 2 trudno się wyspać ponieważ nie ma za dużo miejsca w namiocie 2 osobowym, który w rzeczywistości jest 1 osobowym i po włożeniu tam 2 plecaków górskich swojego kolegi i siebie jest tak ciasno, że każda próba zmiany pozycji podczas snu powoduje długotrwale obicia na ciele.
Dzień 2
Wstaliśmy o 8 ,złożyliśmy namiot i udaliśmy się na poszukiwania kolejnego kierowcy, który zgodziłby się nas podwieźć ..los był dla nas zbyt łaskawy. Złapaliśmy stopa po 5 min ...tym razem biznesmen w Range Roverze ... niestety spieszył się do pracy i za daleko nas nie podwiózł..a stacja na której nas wysadził okazałą się przeklęta... stopa nie złapaliśmy przez 6 godz...
Jakimś trafem przyczaiłam 2 facetów z polski, którym popsuł się samochód , wybierali się do pracy do Holandii i czekali na kolegę , który przyjechał po nich busem , byli tak mili ze pozwoli nam się z nimi zabrać . Z jednej stacji na kolejna i tak cały dzień.... kolejna osoba , znów mężczyzna... zajmował się rehabilitacja osób po paraliżu... było w tym coś ciekawego ...każdy z tych ludzi, których poznałam reprezentował sobą coś innego , a wydobywanie z nich informacji o ich pracy i życiu sprawiało mi ogromna przyjemność. Ten starszy pan również był bardzo miły i dał nam wskazówki o jakie stacje pytać i która trasą najlepiej się kierować .
Na stacji w Brukseli zaczepiłam dwóch młodych chłopaków , nie było problemu z zabraniem nas.Jeden mówił po angielsku ,drugi jedynie po francusku... bardzo wyluzowane chłopaki ... studenci , wiec chyba nie muszę dodawać, że podróż z nimi była wesoła : D
Wysiedliśmy obok marketu, żeby kupić tam coś do jedzenia i wodę. Po posiłku napisaliśmy na kartce Paris i znów szczęście nam dopisało ... kierowca zagadywał, ale byłam tak zmęczona, że oczy same mi się zamykały. Na stacji na której nas wysadził wypiłam kawę i zebrałam siły na dalszą podroż....
Podeszłam do samochodu z którego głośno leciała muzyki i ładnie uśmiechnęłam się do dwóch młodych chłopaków. Generalnie mówili po francusku i średnio rozumieli o co mi chodzi , ale i tak nas zabrali ze sobą .. pokazali na mapie, że jada do Meaux. Jechaliśmy przez jakieś wiochy i polne drogi i zaczęłam się zastanawiać czy dobrze ich zrozumiałam i czy nie jada na jakaś wiochę zabita dechami na której nie ma samochodów ... wyluzowałam się dopiero, gdy mnie poczęstowali papierosem i puścili muzykę ....wiatr wiał bawiąc się moimi włosami, a ja czułam zapach lata i wolności.
Meaux okazało się przepięknym małym i cichym miasteczkiem .
Chodziliśmy wolno uliczkami, głośno się śmiejąc i posyłając ludziom łobuzerskie uśmieszki.
Namiot rozbiliśmy w parku... nie mogłam znów zasnąć , miałam wrażenie że ktoś chodzi koło namiotu i pomimo faktu że kolega był obok nie czułam się pewnie. Zasnęłam trzymając w ręku gaz pieprzowy.
Dzień 3
Welcome Paris !
Rano łapaliśmy stopa do Paryża.. troszkę przejechaliśmy , a resztę drogi przebyliśmy na pieszo...szliśmy mostem z którego widać było slamsy...biedę którą zobaczyłam kuła mnie w oczy. I zrobiło mi się wstyd. Człowiek nie docenia rzeczy które ma i stwarza sobie problemy których nie ma, by na siłę być nieszczęśliwym.
Większość drogi do samego Paryża przeszliśmy pieszo...jasne ze nie ciążył mi 8 kg plecak .
Mój kolega chciał się pogibać na ściance wspinaczkowej , wiec pól dnia poświeciliśmy na dotarcie do hali sportowej ,gdzie jak się okazało trzeba się było zapisać wcześniej na listę..bez komentarza.
Siedzieliśmy i myśleliśmy co dalej...nie mieliśmy żadnego planu. Po całym dniu chodzenia przydało się trochę wyluzować , ruszyliśmy więc w stronę parku Parcs des buttes chaumont
Tam po raz pierwszy się odprężyłam. Podróżowanie na stopa to fajna zabawa. Podróżujesz za darmo , ale są tez minusy - cały czas jesteś na nogach dźwigając ciężki plecak .. warunki pogodowe czasami nie sprzyjająca ... i serio większość sukcesu zależny od doboru partnera. Mój kompan był zamulony i do tego nie palił się do rozmowy z kierowcami , co oznacza że cala odpowiedzialność za podtrzymywanie rozmowy spadła na mnie. Stop to nie taxi ,do którego sobie wsiadasz i nic więcej Cie nie obchodzi ,musisz nawiązać kontakt z kierowca , on tez czuje się niepewnie zabierając obcych ludzi ze sobą.. lubiłam to i wgl ... ale wiecie jak jesteś zmęczony to po pewnym czasie po prostu Ci się nie chce..
Pokłóciliśmy się pod Notre Dame i ..cóż on poszedł w swoja stronę ..a ja stwierdziłam ,że sama lepiej sobie poradzę. Po pierwsze musiałam się dostać metrem do stacji ..co było troszkę skomplikowane, ponieważ nie wiedziałam gdzie mam wysiąść. Nigdy wcześniejszej nie poruszałam się metrem .Na szczęście pomógł mi pewien miły pan.
Ustawiłam się w kolejce , by dowiedzieć się o której mam pociąg .Trochę się stresowałam ..miałam już ułożony w głowie plan jak wrócę do domu ,ale jeszcze nie wiedziałam czy będzie go tak łatwo zrealizować.
,,Przepraszam , o której godzinie mam pociąg do Trier?"
,,Ten pociąg już dzisiaj nie kursuje. Następny kurs będzie o godzinie 8 rano"
hm...fajnie... jestem sama w Paryżu , nie mam pieniędzy na hotel ..ani jakikolwiek nocleg ..jedynie namiot i śpiwór ...ale gdzie ja dzisiaj będę spać ?! Gdzie w Paryżu rozbić namiot i nie dostać mandatu ?
Stałam w kolejce dobre 15 minut ,zastanawiając się co ja do cholery mam ze sobą teraz zrobić?
Mężczyzna z informacji , chyba wyczul moje zakłopotanie. Zapytał co się stało i czy może mi jakoś pomóc. Wyjaśniłam ze jestem sama itd .. i czy ma może jakieś pomocne rady dla dziewczyny samej w Paryżu bez grosza w portfelu
,,Jedna..jeśli chcesz możesz spać u mnie..kończę za godzinę"
Jasne,że się bałam spać u obcego faceta,ale jeszcze bardziej bałam się opcji spania na ławce w mieście,wiec się zgodziłam.
W pociągu wyznał mi, że to pierwszy raz kiedy zgodził się na nocowanie kogoś obcego. Różni ludzie przychodzą do niego ..czasem nawet płaczą..ten zgubił paszport.. temu uciekł pociąg, ale nigdy jak powiedział nie są to pojedyńcze osoby , które wyglądają na przerażone.
Potwierdzam to co się o francuzach mówi, są bardzo gościnni .
Możliwość skorzystania z prysznicu i ciepła kolacja były dla mnie spełnieniem marzeń .. długo rozmawialiśmy .. do 4 rano.
W tajemnicy powiedział mi, że od ok 2 miesięcy gra w golfa i ma nadzieje, że za 2 lata , będzie na tyle dobry żeby uczyć innych. Trzymam kciuki :)
Rano miałam jechać pociągiem bezpośrednio do Saarbrucken , skąd miałam przesiadkę do Trier.
Pojechałam na gapę i jedyna konsekwencja tego miał być mandat ,którego gdybym nie zapłaciła nic mi nie grozi bo TGV nie ma połączeń z polskimi liniami ...
ale wyszło trochę inaczej - kontroler zabrał mi paszport i powiedział, że odbiorę go sobie na policji.
Co ?!
Po 30 min przyszedł inny kontroler biletów i grzecznie zapytał czy mam pieniądze na bilet , jeśli tak to zapomną o całej sprawie ...z trudem dałam mu to 81 euro...ale przynajmniej do Trier pojechałam bez biletu, zaoszczędzając 15 euro :)
W Trier znajomi zadbali o to żebym się nie nudziła .. chodziłam na basen , na domówki , do clubu, raz nawet byłam na karaoke :)
Ostatecznie do Polski wróciłam busem .
Cala i zdrowa
Może i nie dotarłam do Portugalii tak jak zakładał początkowy plan, ale udowodniłam że wcale nie trzeba spędzać wakacji w domu , ponieważ nie ma się pieniędzy na wyjazd.. trzeba tylko chcieć :)
Polecam wam stronkę http://www.couchsurfing.org/ na której jeśli dobrze zagadacie można skorzystać z noclegu .. nic za to nie płacicie.. no może po za własnym jedzeniem :) Ale to i tak duża ulga dla waszego portfela ;)
proszę zmień czcionke bo oczy bolą.
OdpowiedzUsuńczcionka fatalna, ale kiedy jedziemy razem w taka podróz? Podziwiam maks! ile w sumie to czasu trwało?
OdpowiedzUsuńNie marudzić na czcionkę. Kto chce przeczytać, ten przeczyta.
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam za czcionkę ... nie miałam za bardzo czasu by dopracować tego posta , ponieważ wybieram sie do Toskanii ( nie na stopa)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńhehe nastepna wyprawa jak już to za rok ...wrzesień mam juz zaplanowany :) Samo dotarcie do Paryża 3 dni ...a z racji tego że nie mogłam wczesniej wrócić busem ..tydz spedziłam w Trier :) Myśle że gdyby udało nam sie dotrzeć do Portugalii trwało by to 6 dni (jeden dzień poświeciłabym na nocleg w Paryżu)